Rozważania na temat weny.
Jak weny nie ma to źle. Albo się tysiąc razy poprawia albo w ogóle nie można się za nic wziąć.
A nadmiar weny?
Ja właśnie na to cierpię - wena we mnie buzuje, aż uszami wycieka. :D Robię biżuterie, lakieruje zaległe decu, kleje nowe, sklejam pudełeczka, robię wstążeczkowe bombki i jeszcze szydełkuje! A wszystko niemalże na raz, rzucam jedno żeby złapać drugie, a w głowie gonitwa myśli, że może za te trzecie warto by się wziąć? A może jeszcze coś całkiem nowego zacząć?
A bałagan rośnie. O wydatkach na coraz to nowe techniki nawet nie wspomnę...
A nadmiar weny?
Ja właśnie na to cierpię - wena we mnie buzuje, aż uszami wycieka. :D Robię biżuterie, lakieruje zaległe decu, kleje nowe, sklejam pudełeczka, robię wstążeczkowe bombki i jeszcze szydełkuje! A wszystko niemalże na raz, rzucam jedno żeby złapać drugie, a w głowie gonitwa myśli, że może za te trzecie warto by się wziąć? A może jeszcze coś całkiem nowego zacząć?
A bałagan rośnie. O wydatkach na coraz to nowe techniki nawet nie wspomnę...

ale przynajmniej są oszałamiające efekty ;)
OdpowiedzUsuńtrzymaj wene za nogi, niech nie ucieka ;)
OdpowiedzUsuńbombka... wow! nic wiecej nie jestem w stanie z siebie wykrzesac...
a ja uwielbiam ten stan "zapomnienie się", kiedy człowiek nie zna końca... zazdroszczę ci - u mnie odwrotnie ale to nie wątek na te rozważania
OdpowiedzUsuń